Na rozstaju dróg
Przypowieść o parze wędrowców..
Szli już bardzo długo, od wielu, wielu lat.. Umówili się kiedyś, że razem wejdą na szczyt, wybrali więc drogę, wiedząc doskonale, że nie będzie ona łatwa.
I wyruszyli..
Wspinali się powoli, czasem przystawali, by poczekać na siebie, czasem zwalniali, by dotrzymać sobie kroku, innym razem dystans między nimi robił się tak duży, że znikali sobie z oczu.
Szli jednak dalej..
Z biegiem lat było im już coraz trudniej i im wyżej się wspinali, tym więcej przeszkód się pojawiało. Raz po raz opadali z sił i wtedy decydowali, że ten, który będzie miał jej więcej, będzie niósł drugiego na swoich plecach.
Dźwigali więc..
Aż zabrakło sił obojgu. Bo wysiłek był zbyt duży, a jeden krok był jak kroków tysiąc.
Usiedli na polanie..
By złapać oddech i odwrócić twarze ku słońcu. Gdy odpoczęli popatrzyli na siebie. Wiedzieli, że dalszą drogę muszą pokonać sami, bo razem nie będą w stanie. Bo stracą z oczu zbyt wiele, oglądając się jeden na drugiego.
Spojrzeli w swe oczy..
Z wdzięcznością. Bo gdyby nie wspólna wędrówka nie doszliby tak daleko, nie znaleźliby się w tym miejscu, na tej polanie, gdzie cisza obmywa ich dusze.
I ujrzeli..
Rozwidlenie.. dwie drogi
I wiedzieli już, którym szlakiem pójdzie każde z nich.
Zanim jednak ruszyli przed siebie powiedzieli..
Dziękuję Przyjacielu.. w sercu w miłością poniosę Ciebie dalej.