Warning: Use of undefined constant WP_ENV - assumed 'WP_ENV' (this will throw an Error in a future version of PHP) in /usr/home/rafalolichwer/domains/mirrari.pl/public_html/wp-content/uploads/cache/8162a38b6242ffa1e4fd117cd6618d671712be68.php on line 7

Opowieść o pewnym budowniczym wadliwej konstrukcji

Wieża

Pewien budowniczy przeszedł trudny czas w ostatnich miesiącach. Bardzo trudny. Wieża zawaliła mu się z hukiem, pragnienie rozpłynęło jak chmury na niebie. Coś się miało udać, nie udało. Miało być pięknie, na zawsze. Słodko, różowo, pastelowo. A było ciemno, ciężko i gęsto od emocji. Tak, bardzo gęsto od emocji, w głowie chaos i w życiu przez to też.
I przyszedł pewien dzień, gdzie zrobiło się lżej, wpadło więcej powietrza, trochę mocniej poczuł grunt pod stopami. Dzień, w którym przyszła do niego zgoda na pożegnanie się ze starą wizją życia i siebie. Minęło, jest już częścią jego historii, chociaż pusto mu tu jeszcze trochę, taka piękna ta wieża była, błyszczała się, mieniła wszystkimi kolorami.

Stoi jeszcze na rumowisku i zastanawia się, co zrobić z tym bałaganem. Bo zbudował wieżę, tylko zaprawa była jakaś do kitu. Nie skleiła konstrukcji.
Dobra, trzeba posprzątać pomyślał. Cegła po cegle, odłożyć na bok te, które jeszcze można użyć, wyrzucić te, z których już nic nie da się zrobić. Posortować, poukładać, przypatrzeć się. Wszystkim myślom, działaniom, mało realnym pragnieniom, starym sposobom postępowania, automatycznym odruchowym reakcjom, temu wszystkiemu, co powołało na świat budowlę, która w efekcie okazała się słaba.
No i ta zaprawa, czego w niej zabrakło?
Marzenia są piękne, siedzenie na różowej chmurze też. Ale gdy potem spadasz z hukiem na ziemię i rozbijasz się na milion kawałków to już słodkie i pastelowe nie jest. Boli tyłek, oj boli.
Jaki więc wniosek? Nie budować konstrukcji z wadliwych materiałów, słabych zapraw. Sama wizja nie wystarczy, chociaż od niej wszystko się zaczyna. Ale już materiały to całkiem inna bajka. To musi być solidnie przygotowane i w odpowiednich proporcjach. Budowniczy pomyślał:
Nie zbudujesz na swoich deficytach, bo będą dziury w ścianach, wieje przez nie cholernie.
Nie zbudujesz na braku prawdziwej gotowości i siły do budowania nowego – w którymś momencie jak skończy się drabina nie będziesz miał pomysłu jak to cudo wznieść ku górze bardziej.
Nie zbudujesz na braku realnego patrzenia na to co tworzysz, skupiony na układaniu tylko kawałka stracisz z oczu to, że coś to krzywe z lekka, przewróci się niedługo.
I nie zbudujesz na braku umiejętnego i uczciwego przyznania się, że czegoś nie potrafisz, nie jesteś jeszcze gotowy.
Wróćmy więc do początku opowieści. Stoi nasz budowniczy pośrodku zgliszcz. Posortował cegły, na bok odłożył te, z których naprawdę nie uda się mu nigdy nic sensownego już zbudować.
Pozamiatał, czysto się zrobiło.
I na co teraz popatrzy?
Ano na to czy mu się oby na pewno chce coś budować teraz na nowo, czy jednak nie lepiej mu będzie położyć się na chwilę, popatrzeć na chmury, posłuchać ptaków, zamknąć oczy i w ciszy usłyszeć z czego ma zrobić zaprawę.
Zrobi użytek i wykorzysta dobrze ten czas odpoczynku. Lepiej się przygotuje, rozważniej, dojrzalej i bardziej świadomie.
Ot i cała filozofia, rozważniej, dojrzalej i bardziej świadomie.
Koniec opowieści.